15.11.2012 – Mpanshya
Przeżyłem tą noc…! Nie wiem jak, ale przeżyłem… rano Bronia z Klementem, śmiali się ze mnie 😛 „Welcome to Africa” Poszliśmy na śniadanie do siostry, a potem Klement z Bronią zabrali się za malowanie obrazków, a ja wziąłem aparat i poszedłem na zwiady 😀 … od razu spotkałem kilkoro małych dzieci w mundurkach, które szły w kierunki przedszkola. Oczywiście od razu zacząłem robić zdjęcia ;). Najwięcej zainteresowania wzbudziły moje okulary przeciwsłoneczne i moje włosy. Dzieciaki bardzo chętnie pozują do zdjęć, więc nie było problemu z fotkami. Już mam ich ponad 200, a jest dopiero 11:20…
Poszedłem obejrzeć Arkę Noego… powiem szczerze, że byłem miło zaskoczony, jak tu ładnie. Całość składa się z kilku budynków pomalowanych na niebieski kolor. Do tego uśmiechnięte nauczycielki :). Bernard (tutejszy księgowy) oprowadził mnie po klasach, opowiedział co już zostało zbudowane, co jeszcze powstaje…
Widziałem jak powstaje ISAKA – to będziemy/będziecie 😉 budować w Chamilali… Dzieciaki biegały i bawiły się, w końcu jedna z nauczycielek wyszła z dzwonkiem i zaczęła je zwoływać… Dzieci ustawiły się klasami w rzędach jeden za drugim, potem miały coś na kształt gimnastyki – klaskały, tupały, machały rękami… następnie nauczycielka kazała im po kolei rozchodzić się grupami do klas… Ja oczywiście w tym czasie cały czas robiłem zdjęcia :D… Pamiętacie, że na niektórych zdjęciach i filmikach są dzieci, które idą do klas z rączkami założonymi na głowę?? Zapytałem Bernadra o co chodzi? A on na to, że jak tak mają ręce, to trudno im się biega i dzięki temu można nad nimi zapanować :D:D:D hahaha…w życiu bym na to nie wpadł! Genialny pomysł… TAK POWINNO BYĆ W KAŻDEJ SZKOLE :P!!!
Zjedliśmy obiad: nszima, ziemniaki, dry fish, woda z cytryną, mango, papaja ;)… A po obiedzie krótka sjesta… ja padłem, a Bronia z Klementem malowali obrazki…
Koło godz. 17-tej wyruszyliśmy w kierunku osławionej jaskini. Po drodze kupiliśmy trochę słodyczy, bo Klement powiedział, że na pewno spotkamy dzieci na drodze. I miał rację! Szliśmy piaszczystą drogą pomiędzy krzakami, gdzieniegdzie widać było dachy „grzybków” – chat, w których ludzie tutaj mieszkają… Po pewnym czasie doszliśmy do studni, gdzie była grupka dzieciaków nabierających wodę…

Klement rozdawał cukierki, a ja robiłem fotki… dużo fotek… 🙂

Potem szliśmy dalej, widzieliśmy coraz więcej szałasów, a za nami biegła grupka dzieciaków… zanim dotarliśmy do jaskini mieliśmy już komplet 😉

Bawiliśmy się czerwoną skałą i malowaliśmy sobie twarze i moje blade ręce:P… efekt taki, że byłem cały czerwony :D… ale co tam… znowu porobiliśmy sporo zdjęć i wróciliśmy już w całkowitej ciemności na kolację do siostry…

Przybyła siostra Valeria – bardzo sympatyczna :D. Zjedliśmy bigos, chleb, który Klement zrobił dzisiaj tradycyjną metodą, pomidorki… Potem siostra Józefa pokazała nam plany budynków nowej misji… Byłem pod wrażeniem. Jak się uda zbudować to wszystko, to będzie naprawdę super!!!
Teraz idę spać… jestem już mądrzejszy i szykuje dużo wody, mokre ręczniki cobym tym razem pospał chwilkę :P. Zobaczymy, bo jest strasznie duszno. Jutro jedziemy do Chapity i wstajemy o godz. 5:30… 😉 Dziś wydałem 3500KWA na cukierki dla dzieci… czyli ok. 2zł !!!