Rower…

Dzisiaj sobota… dookoła pusto.

Szkoła nieczynna to i zamieszania nie ma… Plan na dziś jest bardzo nieokreślony ;)… siedzę nad projektem szafek. Góra już prawie na ukończeniu, z dół się jeszcze nie brałem, bo tam to muszę dopiero system wykombinować…

Główna droga ciągnąca się wzdłuż wybrzeża Mexican Gulf

O 10 przyjechał po mnie ks.Tomek i zabrał mnie na lotnisko. Przylatywał z Rzymu ks.Krzysztof Kowalczyk SDS i mieliśmy go odebrać. Potem obiadek i …
Jedziemy na rowerki ;)… a dokładnie Salwatorianie organizują z okazji 9 rocznicy zawiązania się pewnej grupy, coś na kształt przemarszu przez miasto, tyle że tym razem na rowerach ;)… Zaczynamy z miejsca położonego w historycznej części miasta tuż nad brzegiem oceanu ;)…
Widoki jak w Miami Vice… hehehe… a ja oczywiście nie mogłem się powstrzymać i zamiast w środku jechałem na miejsce na pace pick-up’a… a co… 😉

W Zambii też paka była 😉
ale nie jeździło się z prędkością ponad 100km/h !! 😀 hihihi…
dojeżdżamy do miejsca zbiórki
towarzysze „z paki” 😛
Miami Vice 😉

Na miejscu około 100-tka dzieciaków i dorosłych na rowerach, ja też dosatłem jeden i wyruszyliśmy w kierunku drugiego końca miasta do Salwatorianów.

Kościół San Roman
Czarny Chrystus z San Roman… słynna rzeźba przywieziona do Campeche w 1565roku.
Nasz Papież też tu jest 😉
gotowy na rower… chyba 😛
no to ruszamy!
lody domowej roboty… nie zaryzykowałem 😉

No to jest jakaś totalna abstrakcja komunikacyjna 😛 … Kuba się śmiał że to tylko w Meksyku jest możliwe. Po prostu cała kawalkada z samochodami na których były głosniki z muzyką z platforma na któórej tańczyły dzieci i samochody które nas z tyłu ubezpieczały jechała sobie głownymi ulicami Campeche. Nasi porządkowi sami zamykali skrzyżowania, blokowali ruch, nawet policja nic nie reagowala :):):):)…hahaha dobre…

Wyjeżdżamy na główną drogę 😛

Zachód słońca nad zatoką meksykańską ;)… 

🙂

Dojechaliśmy na METĘ 😉 nie powiem gdzie mi weszło siodełko, ale było fajnie. Wszyscy się dobrze bawili, turyści których mijaliśmy robili naszemu pochodowi zdjęcia, mieszkańcy wychodzili przed domy i nam machali… Meksyk 😉

Gdy dojechaliśmy do Salwatorianów, było już ciemno.

Po mszy św. była mała fiesta dla wszystkich. Dostaliśmy jeść, pić i na deser było losowanie nowiuteńkiego roweru dla jednego z uczestników 😉

SDS-y w komplecie 😉

Na koniec przyjechał jeszcze biskup Campeche i razem z ks. Milto (generałem SDS), oraz pozostałymi księżmi pożegnał wszystkich uczestników.
Koło 21:00 zrobiło się na tyle chłodno że polar musiałem założyć, no i dostałem informację że Szpilka wygrał z Adamkiem… w Meksyku nikt nie słyszał… ani o jednym, ani o drugim więc luz ;P