Spotkanie z rodzinami adopcji serca – 4.10.2021
Kolejna duszna noc za nami. Wstaliśmy z Łukim o 5:30. Na początek był zimny prysznic, żeby skóra mogą odetchnąć po całonocnym poceniu. Na zewnątrz jest dziś dużo chłodniej niż w pokoju. Fajnie było by spać przy otwartych drzwiach, ale wtedy można by się rano zdziwić spotkawszy jakiegoś bardziej lub mniej nieproszonego gościa.
Odwiedził nas za to wielki konikopodobny owad. Miał piękny zielony kolor i był wielki.
Msza była dzisiaj u księży, więc mieliśmy od razu poranny spacerek. Wygląda trochę jakby miało padać, ale już się zaczyna robić duszno, więc pewnie nic z tego.
Czekamy na śniadanie i potem jedziemy. Mam już spakowane rzeczy dla Zuyakiny i rodziny naszej Priscilli.
Przydatne informacje: Kurs Kwacha oscyluje w okolicach 100kwa ~ 24zł. A jeśli chodzi o dolara to kurs jest teraz dosyć niski i za 100$ – dostaje się ok 1650kwa
Jedziemy na pace z Mpanshya do Chamilali.
Pojechaliśmy do Mpanshya. Dzisiaj impreza imieninowa naszych sióstr Franciszek. Ponieważ są dwie, jedna Zambijka i jedna Polka, to uroczystość była podwójna. Johnny jechał bardzo szybko, więc po ok 1,5h byliśmy już na miejscu. Przywitaliśmy się i od razu spotkała nas pierwsza niespodzianka… Kameleon – jeeeejku jak ja zawsze chciałem zobaczyć go na wolności, No i nareszcie się udało. Kameleonik był bardzo towarzyski i dał się wziąć na rękę. Nie można było przepuścić takiej okazji, więc razem z Łukim i siostrami zrobiliśmy sobie wspólną sesję fotograficzną.
Zjedliśmy pyszny obiadek przygotowany przez Siostry, potem były lody, napoje i miły czas na rozmowy w cieniu rozłożystego drzewa i insaki.
Kiedy już spotkanie dobiegło końca, to ja razem z Łukim pojechaliśmy do Arki po Bernarda. Mieliśmy dzisiaj w planie wykonanie dwóch home visit, czyli chcieliśmy odwiedzić dwie rodziny. Bernard już na nas czekał. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i pojechaliśmy do wioski, gdzie mieszka teraz rodzina Priscilli. Okazało się, że mieszkają teraz w nowym miejscu, gdyż poprzednie zmieniło właściciela i kazano im się przenieść. Jechaliśmy droga przez busz i po kilku minutach dotarliśmy do miejsca, gdzie trzeba było już iść na nogach. Zostawiliśmy więc samochód i Johnnego, żeby go pilnował, a sami z Bernardem poszliśmy szukać Mumbów.
Idziemy do wioski szukać Mumbów Konstrukcja do suszenia naczyń Domek rodziców Priscilli Insaka, w której siedzieliśmy Łuki, Bernard i p. Mumba z wnukiem Domki, w których mieszkają Pani Mumba i Blessings Za nami wioska, gdzie mieszkają Mumbowie
W „osiedlu” znajdowały się 5 gliniane domki, insaka, kurnik, i i jeszcze parę drobnych konstrukcji do garnków i innych rzeczy. Przywitała nas mama Priscilli. Usiedliśmy w insace na przygotowanych krzesełkach i kilka minut rozmawialiśmy o tym jak im się żyje, że Priscilla wyjechała do Lusaki, Mama przyniosła certyfikat szkolny Priscilli. Okazało się także, że Blessings – synek Priscilli – został w wiosce pod opieką dziadków. Po zrobieniu wspólnych zdjęć pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Mijaliśmy duże pola kasawy, czyli rośliny, której korzenie są jadalne.
Kolejna wioska między drzewami i kasawa Plantacja kasawy Kasawa
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kolejnej wioski, żeby tym razem odwiedzić Zuyakinę. Zuyakina to dziewczynka, którą jak była bardzo mała, przydzielono w ramach programu moim rodzicom. Skoro więc już jestem w okolicy, to chciałem zobaczyć jak się u nich sprawy mają. Po dojechaniu na miejsce przywitał nas tata Zuyakiny – Brayan.
Tutaj zdecydowanie inne warunki bytowe niż chwilę wcześniej. Brayan na przestrzeni lat bardzo się rozwinął. Ze zwykłego stolarza, który mieszkał w glinianym domku, stał się człowiekiem który zajął się budowlanką i miał własną firmę. Dom duży, murowany. Dookoła wybudowane kurniki, gdyż teraz przy pandemii rynek budowlany podupadł i żeby nie stracić to poszedł w hodowlę brojlerów. Brayan pokazał nam swoją wykopaną na 12m w dół studnię, z której jest dumny i która to studnia zaopatruje w wodę parę okolicznych „osiedli”.
W takim pojemniku wyciąga się wodę ze studni
Nawet Łukasz pomógł opuścić na dół, a następnie wydobyć jedno wiadro wody.
W między czasie Zuyakina wróciła ze szkoły, więc zrobiliśmy szybka sesję foto i się pożegnaliśmy, bo Siostry już na nas czekały, żeby wracać do Chamilali. Zuyakina ma 10 lat i bardzo wyrosła.
Z Zyuakiną Brayan z synem i Marcin z synem
W drodze powrotnej przez busz, Łuki wracał na pace naszego samochodu. W międzyczasie zadzwonił jeszcze do Bernarda Brayan i powiedział, że Zuyakina z bratem mają dla nas prezent. Wróciliśmy się i Łuki dostał od dzieciaków… Kurczaka.. Żywego, żeby nie było wątpliwości :).
Zyuakina i jej brat Kurczak w prezencie Łuki na pace
Po dojechaniu do Sióstr, okazało się, że wraca nas teraz o parę osób więcej niż przyjechało, więc ja z Łukaszem całą drogę z Mpanshya do Chamilali jechaliśmy na pace naszego samochodu.
Łukasz się coś źle czuje. Boli go brzuch i nie bardzo wiemy z czego. Jest bardzo dzielny, bo cały dzisiejszy dzień wytrzymał, ale pod wieczór już było kiepsko z jego samopoczuciem. Bronia zrobiła mu gorącej herbaty, ja dałem krople na żołądek i położyliśmy go do łóżka.mDla pewności Siostra zrobiła mu też test na malarię, bo podobno takie objawy też może dawać… Na szczęście wynik wyszedł negatywny. Ufff.. Łuki nie ma malarii. Teraz śpi, więc liczę na to, że mu się poprawi. Jest to o tyle istotne, że jutro rano mamy już jechać do Luangwa, żeby płynąć łodzią w poszukiwaniu dzikich zwierząt. Zobaczymy rano jak sytuacja. Na razie śpi.