O co chodzi z tą misją i adopcją serca? – 3.10.2021

O 7:20 poszliśmy szybko na śniadanie, bo o 8:00 przyjedzie Father Robi i będzie dzisiaj msza i sióstr w konwencie.

Jesteśmy po mszy świętej. Rozmawialiśmy na fr.Robim o testach na Covid. Musimy je zrobić przed wylotem. Test kosztuje tutaj 100$ i można go zrobić tylko w Lusace. Najpierw trzeba zapłacić przez bank całą kwotę, a potem z potwierdź zapłaty należy się udać do punktu wymazowego. To będzie bardzo ciekawe doświadczenie.
Ta forma bankowa jest mega zastanawiająca. Że najpierw do banku musisz wpłacić, a nie że w laboratorium… Zapewne nikt nawet nie zwrócił uwagi na ten fakt. Pewnie wszyscy składają to na karb tego, że kasa z labu zapewne by zniknęła, ale ja lubię zawsze troszkę inaczej spojrzeć na temat i takie coś mi wyszło… Hmmmmm…Płać w banku, potem jedź szukać laboratorium… Niby jak u nas, ale jednak inaczej…To pokazuje tylko jak dobry biznes ktoś robi na całym świecie, przy okazji Covidu… Nawet w Zambii trzeba płacić duże pieniądze za test. A tutaj 100$ to jest na prawdę bardzo dużo pieniędzy… Walczymy z tematem. Zastanawiamy się teraz czy nam są te testy potrzebne. Padło sformułowanie że żaden kraj europejski nie honoruje testów wykonanych w Afryce, gdyż uważa się je za mało wiarygodne, to jakaś paranoja.


Koledzy już przyszli po Łukasza. Więc poszedł pracować nad swoją kondycją i wydolnością.


Łukasz biega znowu gdzieś na wiosce, a my siedzimy w insace. Bronia maluje napisy, a ja robię porządki w papierach i dokumentach. Poza tym musimy się już przygotować do spakowania. W poniedziałek jedziemy do Mpanshya, wtorek i środa mamy w planie Safari, a w czwartek jedziemy już do Lusaki i tutaj nie wracamy. Czas tym razem wyjątkowo szybko mija, ale najważniejsze jest to, że udało się sporo rzeczy zobaczyć i omówić. Fajnie, bo to wszystko jest po to, żeby misja mogła nadal działać. Trzeba pamiętać, że misją sióstr Boromeuszek jest opieka nad chorymi i cierpiącymi. Miłosierdzie i poświęcenie drugiemu człowiekowi, to jest ich charyzmat i główne powołanie. Przy okazji powstają także takie niesamowite dzieła jak Arka Noego i program sponsorski wspomagający naukę dla tutejszych dzieci. Dzięki misji wiele osób znajduje zatrudnienie i dzięki temu może utrzymać siebie i swoje rodziny. To jest wielkie dzieło wszystkich naszych misjonarzy i misjonarek zarówno Polskich jak i z innych krajów. Dla wszystkich osób które chcą wesprzeć misję sióstr, przygotujemy takie krótkie, proste „know-how” gdzie będzie opisane jakie są potrzeby, jak można pomóc i w jakiej formie najlepiej to zrobić.
Łuki wrócił właśnie z wioski i idziemy na obiadek. Po obiadku sjesta, żeby przeczekać upał, a potem on idzie do dzieci, a ja biorę się za pakowanie walizek.


Wygląda na to że,.nie potrzebujemy testów. Na stronie lotniska w Lusace jest napisane, że dla podróżujących z Zambii nie są wymagane na ten moment testy. Jest co prawda adnotacja, że to się jeszcze może zmienić. Zważywszy jednak na fakt, że o Covidzie tu się prawie w ogóle nie mówi, to raczej nie spodziewamy się takiej zmiany w tym tygodniu. Jeśli chodzi o Polskę, to wg stron MSZ w momencie, gdy my dorośli jesteśmy w pełni zaszczepieni, a dziecko ma poniżej 12 lat, to nawet z kwarantanny jesteśmy zwolnieni po powrocie. No i tak właśnie powinno być!!! Skoro się zaszczepiłem, to żadne mi tu ten tego… 


Właśnie przyszły dwie dziewczynki po Łukasza i zabrały go do kościoła.


Łuki zrobił ikebanę z miejscowych kwiatków. Naprawdę ładna. Zwłaszcza, że to są bardzo delikatne kwiaty…


Oniemiałem. Poszedłem do kościoła podać Łukaszowi wodę do picia. Spodziewałem się brykających dzieciaków, a tymczasem… Zastałem cała gromadę w budynku „Child and youth center”, która siedziała w ławkach i słuchała siostry Calisty. Oni byli na lekcji religii, a mój Łuki w pierwszej ławce. Good job my son. 
Dodam tylko, że lekcja jest w języku angielskim i njanja. Na pewno wszystko zrozumie, ale to nieważne. Na lekcji siedzą dzieci w różnym wieku. Wszyscy na raz w jednej sali. To jest jedyna forma edukacji dla nich,


Kończymy pierwszą, tą bardziej stacjonarną część naszego pobytu. Od jutra ruszamy w trasę. Na początek jeszcze raz Mpanshya. Tym razem jedziemy na imieniny siostry Franciszki, a ponadto jedziemy z Łukim odwiedzić nasze dwie rodziny, które wspieramy w ramach programu Adopcja Serca. Przypomnę szybko, że Adopcja Serca jest dziełem siostry Józefy, która wiele lat temu zapoczątkowała w Mpanshya program wspierania nauki dzieci z biednych rodzin. Tak potem powstała Noah’s Ark i wszystkie wspaniałe dzieła, które na bazie pomysłu siostry J. powstały. My jesteśmy z programem związani od 10 lat, a nasza podopieczna już szkołę skończyła. Jadę odwiedzić jej rodziców, bo się znamy już z poprzednich moich wypraw do Zambii.


Drugim dzieckiem w programie jest Zuyakina, którą to opiekują się moi rodzice, dlatego chcę też jutro odwiedzić ją i jej rodzinę. Łukasz jeszcze nie zna Zuyakiny, ale mam nadzieję że się jutro spotkają.

Łuki po zabawie był bardzo pomocny. Sam nakrył do stołu Siostrom i przygotował całą kolację. A na kolację były: jajka, pomidorek z cebulką, cebula w oleju zrobiona przez Bronię, chleb pieczony przez miejscowych na wiosce, woda, masło orzechowe i kiszona czerwona kapusta :D.


Teraz idziemy już spać, bo choć upał pod wieczór znacznie zelżał, to nadal całkowity brak ruchu powietrzna powoduje że proces wytapiania się trwa…  Jedynie Bronia obok w pokoju może spokojnie oddychać, bo wentylator działa idealnie. Zdecydowanie ten pokój jest VIP-roomem teraz. Obecnie termometr pokazuje 34 stopnie. Jest godzina 21:08

W budynku temperatura waha się pomiędzy 32-36 stopni, tyle że brak jakiegokolwiek ruchu powietrza powoduje, że robi się kocioł. Do tego jak wieje to jak w termoobiegu, wieje gorącym powietrzem…