Powrót do Lusaki – 8.11.2023
Noc była mega ciężka. Było duszno i ciepło. Wstaliśmy o godzinie 6:30, spakowaliśmy się, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy pożegnać się z siostrą Sabiną.



Spotkaliśmy się z siostrą Sabiną, bardzo podziękowaliśmy za gościnę, a Wojtek dodatkowo siostrę mocno wyściskał.
Po spotkaniu, pojechaliśmy jeszcze do szpitala, żeby Wojtuś mógł się spotkać z dziećmi i dać im zabawki. Wojti odwiedził dzieci, które miały np rączkę w gipsie. Bardzo to przeżył. Serce mu waliło tak, jakby miało mu wyskoczyć z klatki piersiowej.. Daliśmy lalki i zabawki. Dzieciaki bardzo się cieszyły. Dodatkowo jedna lalka poszła dla dziecka jednej z pielęgniarek… Ależ była radość !!!!





Po wizycie w szpitalu ruszyliśmy w drogę do Lusaki. Trochę się martwiliśmy, czy będziemy mieli transport do stolicy, bo Meggi miała umówioną wizytę w pracy, ale udało jej się znaleźć zastępstw0. I dzięki temu mogliśmy spędzić z nią jeszcze kilka godzin.


Droga minęła nam bardzo fajnie i szybko. Dojechaliśmy do Lusaki około godziny 13:30. Najpierw poszliśmy na kawkę do Garden City, a potem skontaktowaliśmy z siostrą Józefą w sprawie transferu na Makeni. Pożegnaliśmy się z Meggi w Garden City i następnie pojechaliśmy tutejszą wersją UBERa czyli YANGO, w kierunku Makeni. Przejechalismy całe miasto w małej toyocie i dojechaliśmy do Siostry Józefy. Dotarliśmy na Makeni, gdzie siostra przywitała nas bardzo serdecznie. Szybko ustaliliśmy plan na najbliższe godziny, zanieśliśmy bagaże do pokoju i poszliśmy oglądnąć co też tu przez ostatni rok siostra nabudowała.



Usiedliśmy przy stoliku, siostra podała nam specjalnie na nasz przyjazd upieczoną babkę cytrynową i przy kawce bardzo miło sobie porozmawialiśmy. Uwielbiam siostrę Józefę. Wojtek został wyściskany na każdą stronę i też bardzo zadowolony przekazał siostrze przekazał siostrze prezent w postaci magnesików na lodówkę.
Siostra pięknie zadbała o to miejsce.











Dzisiaj już nigdzie nie pojedziemy, za to jutro rano ruszamy z Siostrą na miasto pomóc jej w zakupach. To będzie dla nas frajda, bo zakupy w Zambii to zazwyczaj jedna wielka przygoda. Po południu Siostra zawiezie nas na lotnisko.
Podczas wspólnych rozmów uzgodniliśmy z Siostrą formę, w której jako szkoła będziemy chcieli pomagać i zaangażujemy się w program dożywiania dzieci. Mowa oczywiście o pomocy dzieciom z Arki Noego i Szkoły w Mpanshya. Myślę, że zgodnie z sugestiami obecnych na miejscu Misjonarzy będzie to najwłaściwszą forma – akceptowana przez wszystkich, a jednocześnie właściwie od samego początku będzie wdrożona w życie.
