Luwangwa – 5.11.2023

Kolejna cudowna noc. Było dziś cieplej niż wczoraj, ale nadal spanie jest komfortowe jak na tutejsze warunki. Ogarnęliśmy się, zjedliśmy śniadanko i poszliśmy na spotkanie z siostrą Valerią. Bardzo miło sobie porozmawialiśmy, wstępnie omówiliśmy pomysły w jaki sposób możemy jako szkoła wesprzeć tutejszą placówkę. Zgodnie z sugestiami Agi, poszedłem w rozmowie w stronę programów, a nie konkretnych osób. Była też siostra Martha, siostra Sabina i siostra Lucy.

Po spotkaniu udaliśmy się do kościoła na mszę w miejscowym języku. Zanim msza się rozpoczęła, poszliśmy się przywitać z księdzem Mosesem. Księdza Dominika, który tu był wcześniej nie ma, bo pojechał do Europy. Msza była bardzo długa, bo trwała 2h.

Po mszy św poszliśmy do Meggi spakować rzeczy, zjeść obiad i ruszyliśmy w drogę do Luangwa. Dzisiaj jedziemy tam, po drodze wstąpimy do Katondwe, zawieziemy s.Lucy do jej rodzinnej wioski, a jutro popłyniemy łodzią w rejs po Luwangwa i Zambezi, żeby oglądać hipopotamy, krokodyle i inne zwierzęta jak nam się uda.

Mamy przed sobą prawie 150km do przejechania. Dzisiaj temperatura wzrosła i oscyluje już w okolicach 40°C. Zaskoczeniem dla mnie jest jednak to, że prawie nie odczuwamy tego upału. Fakt, dzisiaj po raz pierwszy od przylotu lało mi się z czoła, ale nie było tak jak kiedyś, że całe moje ciało pozbywało się wody.

Droga momentami tragiczna, bo dziury i ubytki w asfalcie są potężne. Jedziemy najpierw odwieźć siostrę Lucy do jej rodzinnej wioski, a potem chcemy pojechać do Katondwe, żeby odwiedzić pracujące tam w szpitalu siostry.

Wojtek jak Wojtek, ma swoje lepsze i słabsze momenty, ale ogólnie jest zadowolony. Jemu najbardziej się podoba zabawa z dziećmi. I muszę przyznać, że dzieciaki go bardzo lubią. Zaskoczeniem dla mnie jest jednak to, że Wojtek jest potwornie nieśmiały tutaj. Zwłaszcza się to ujawnia, kiedy rozmawia z jakimś Polakiem. wtedy to w ogóle jakby zapomniał języka w buzi… Może dlatego, że nie jest przyzwyczajony do bycia w takim centrum uwagi 😉 Ale dzielnie daje radę i ogólnie ma się dobrze. Upał mu w ogóle nie doskwiera.

Gdy dojechaliśmy do wioski, to Wojtek rozdawał dzieciom zabawki które przywieźliśmy. Zdecydowałem że damy je tutaj, bo tu biedniejszy region. Wojtek z wielkim przejęciem wręczał dzieciom zabawki. Każdy dostał po jednej. Potem było wspólne zdjęcie, zostawiliśmy s.Lucy i pojechaliśmy dalej w kierunku Luangwa.

Po drodze zatrzymaliśmy się w Katondwe. niedawno był tu także o. Szustak, więc się śmiałem, że podróżujemy jego śladami. Zatrzymaliśmy się u sióstr na „szybką kawkę”, która trwała około godziny. Okazało się, że jest tutaj też grupa pielęgniarek, położnych i lekarz z Polski. Przyjechali tu w ramach polskiej misji medycznej i niedługo też wracają do kraju .Było bardzo miło, Wojtek był przepytany na okoliczność, czy mu się podoba i w ogóle. siostry do wyściskały i nakarmiły ciastem.

Na koniec zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i ruszyliśmy dalej. Na wieczór dojechaliśmy go Gerasimosa, czyli takiego lodge na skałach, gdzie byłem już kiedyś z Łukaszem . Tutaj śpimy, a jutro płyniemy na rzekę.

Mieliśmy dodatkowo wielkie problemy z internetem. Ale ostatecznie udało nam się je rozwiązać na tyle, że wieczorny Live z Gosią w połowie się odbył. Jutro rano wstajemy na wschód słońca, a o 8 przyjeżdża po nas auto i jedziemy na dół do rzeki, gdzie przypłynie po nas Thomas. Zawsze z nim pływamy tutaj. jest doskonałym przewodnikiem.