Chilanga – Jubileusz 50 lecia Sióstr Boromeuszek – 25.09.2021

Spaliśmy jak bobasy. Chyba ze 12h! Jak wstaliśmy o 6:30, to Łuki poszedł zrobić Plan Poranka (czyli swój zestaw ćwiczeń) na podwórko, bo już fajnie ciepło, a ja pisałem relację. Potem przyszedł ks. Andrzej i zaprosił nas na pyszne śniadanko. Była jajecznica z sałatką, woda z sokiem i bułki. Po śniadaniu, Łukasz poszedł odrabiać zadanie, które jego klasa miała na lekcjach, a które dostaliśmy z Polski przez whatsupp od jego kolegi.

Około godziny 9-tej przyjechał ks. Sławek SDB, który przywiózł ze sobą Meggi. Zapakowaliśmy nasze wszystkie walizki na samochód i ruszyliśmy do Chilangi na uroczystości jubileuszowe.
Mnie przypadło miejsce na pace naszego samochodu, z czego byłem bardzo zadowolony 😁. Piękne słońce, wiał wiatr, a my śmigaliśmy po Lusackich ulicach. Jechaliśmy 80 km/h, tak mnie wydmuchało, że głowa mała. Ale frajda była niesamowita.

Po około 40min podróży dotarliśmy do Chilangi. Scena była już przygotowana, ołtarz polowy gotowy, a zaproszeni goście już zajmowali miejsca na krzesełkach w cieniu rozłożystego drzewa.

Sama msza o dziwo nie była zbyt długa. Niecałe 3h razem ze śpiewami, tańcami i przemówieniami.
Procesja z darami też była super, bo siostry dostały 2 kaczki i kozę 😁
Siostra Sabina jak się okazało była pierwszą Boromeuszką w Zambii i mieszka tu od 50lat!!

Nagrałem sporo filmików i zrobiłem całkiem dużo zdjęć. Po zakończeniu mszy zostaliśmy zaproszeni na drugą część uroczystości, gdzie dostaliśmy obiadek i mogliśmy podziwiać występy miejscowych dzieciaków.
Jakież było moje zdumienie, kiedy na scenie pojawiły się dzieci w eleganckich strojach i zatańczyły Poloneza. Wow!!! Jak żyję, to nie widziałem takiego wykonania! (Dodam, że uczyłem tańczyć kilkanaście lat ;). Zdecydowanie muszę pokazać nagranie z Zambii naszym uczniom w Polsce, bo to aż wstyd, żeby Zambijczycy lepiej tańczyli nasz taniec narodowy niż my.

Już jest bardzo gorąco. Wczoraj było przyjemnie, ale dzisiaj czujemy już ze jesteśmy w Afryce.

Całość imprezy była bardzo sympatyczna. Poznaliśmy całe mnóstwo polskich misjonarzy i misjonarek. Odświeżyłem kilka znajomości z dawnych lat. To bardzo miłe uczucie kiedy osoby, których dawno nie widziałem, poznawały mnie i serdecznie się witały.

O godzinie 15-tej przyszła do nas s. Józefa i powiedziała, że musimy się już zbierać, bo do Chamilali daleko, a musimy się podzielić na dwa samochody, bo jest nas teraz więcej do transportu + mnóstwo bagaży. Pożegnaliśmy się że wszystkimi. Już nawet nie pamiętam tych wszystkich miejsc, do których dostaliśmy zaproszenia, żeby je odwiedzić 😁. Generalnie zrobimy co w naszej mocy 😉.

Przy okazji rzucam temat. Gdyby ktoś miał kontakty w jakimś klubie piłkarskim i ten klub miałby ochotę podzielić się sprzętem piłkarskim i wesprzeć miejscową drużynę do lat 19, to chętnie przekażę kontakt do księży Salezjanów. Prowadzą oni tutaj taką właśnie drużynę i są mega otwarci na współpracę 😉😇

Jedziemy z księdzem Rupertem. To misjonarz z Indii, który posługuje w naszej misji w Chamilali. Czeka nas teraz ok 5h drogi, więc już się szykuję na odsiedziny, 😋 Będę miał czas na pisanie relacji.

Siostra Józefa razem z Bronią i pozostałymi osobami jadą drugim samochodem. Ciekawe kiedy dojadą, bo z tego co widzę jak jedzie ks. Rupert, to my będziemy dużo szybciej 😁😁😁

Około godziny 19:30 staliśmy tuż przed wjazdem na most Luangwa bridge i czekaliśmy na przeprawę. Droga jest w tragicznym stanie. Same dziury… O 20:30 dojechaliśmy do Chamilali. Tu jest dużo ciepłej niż w Lusace. Ale nie ma dramatu. Myślę że noc będzie spokojna.