Po prostu, Lizbona.

Około godziny 9 czasu tutejszego wjechaliśmy do Lizbony. Na wjeździe powitały nas korki – poczuliśmy się jak w domu. Nie było konkretnego planu zwiedzania, głównie chcieliśmy zobaczyć miejsca związane z Vasco da Gama. Tak się złożyło, że zupełnie przez przypadek zaraz na samym początku wjechaliśmy do dzielnicy Belem i za jednym zamachem obejrzeliśmy wszystko to, co planowaliśmy poszukiwać cały  dzień.  Na początku zobaczyliśmy – Torre de Belem. Jest to jeden  z symboli stolicy Portugalii. Niektórzy porównują ją do lukrowanego tortu. Nam ta wieża po prostu się podobała. Jest to kamienna budowla wzniesiona w XVI wieku. Jest najpiękniejsza konstrukcją militarna w Portugalii. Zbudowano ją do ochrony portu Restelo pośrodku rzeki Tag. W następnych wiekach rzeka przesunęła się nieco na południe,  a jej północny brzeg osuszono. Dlatego wieża stoi przy lądzie, a wchodzi się do niej przez zwodzony most.

Budowla składa się z wielobocznego korpusu, ponad którym wznosi się czteropiętrowa wieża. Na najniższej kondygnacji mieściło się więzienie, w który przetrzymywano gen Józefa  Bema. Wyżej sa sale króla, gubernatora i kaplica. Wieża jest wpisana na listę UNESCO. 

Po drugiej stronie ulicy, stoi Mosteiro dos Jeronimos. Drugi z budynków wpisanych na listę UNESCO. Jest to przyklasztorna świątynia pod wezwaniem Matki Bożej.

Kościół stoi bokiem do placu, więc widać jego bok. Jest to bogato zdobiona ściana, w przewodniku porównana do monstrancji. Jak dla nas jest to troch naciągana interpretacja,  ale jest to faktycznie bardzo ładne.

Chcieliśmy zobaczyć ten kościół, bo jest to panteon i oprócz grobów królewskich jest też  grób Vasco da Gama. Poza tym w tym kościele Vasco da Gama o modlił się z załogą w noc przed wyprawą do Indii. Niestety, w poniedziałki jest nieczynne. A jesteśmy tu w poniedziałek.  Obeszliśmy się ze smakiem podziwialiśmy tylko elewację  ;p.

 Z daleka widać most 25 kwietnia. Lizbona położona jest na siedmiu wzgórzach, a pośrodku niej płynie olbrzymia rzeka Tag. Dlatego aby połączyć obie krawędzie miasta zbudowano wiele mostów.  Ten jest najwyższy w Europie.

Przy brzegu stoi słynny Pomnik Odkrywców.

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie chcieli się tym mostem przyjechać. Nie mogliśmy znaleźć wjazdu na niego. W końcu z pomocą gpsa się udało. Przejazd w tą stronę jest bezpłatny. Widoki z mostu były piękne. Wysokość przejazdu imponująca, robi wrażenie.

Przez kolejny przypadek po drugiej stronie mostu trafiliśmy do Sanktuarium Chrystusa Króla. Poczuliśmy się trochę jak pod młodszym bratem w Świebodzinie. Nasza polska statua jest większa. Tutaj na Sanktuarium składa się posąg Chrystusa i … wjazd windą na taras widokowy za 5 euro od osoby (nie zdecydowaliśmy się). Obok wejścia do windy jest kaplica i sala z obrazami… –> Koniec Sanktuarium. Rozczarowanie lekkie nastąpiło, ale widoki rekompensują :). Sanktuarium zostało wybudowane jako podziękowanie Panu Bogu za to, że Portugalia nie uczestniczyła w II wojnie światowej. Jeśli chodzi o samą budowlę : Posąg ma 28 m wysokości i stoi na 82-metrowym piedestale. Licząca łącznie 110 m budowla jest jedną z najwyższych w Portugalii i góruje nad stolicą kraju – Lisboną. Wewnątrz piedestału znajduje się kaplica. Inspiracją do wzniesienia tej statuy była słynna 38-metrowa figura Chrystusa Odkupiciela na górze Corcovado nad Rio de Janeiro. Sanktuarium to zostało obdarzone przez Ojca Świętego Benedykta XVI przywilejem odpustu zupełnego dla odwiedzających go pielgrzymów.

widok na most 25 kwietnia
wejście do Sanktuarium
kaplica
ołtarz w kaplicy

Pogoda nam nie sprzyjała. Było pochmurno, duszno, zbierało się na deszcz. Chcieliśmy jeszcze przejechać jednym mostem i nie mogliśmy się zdecydować, co dalej oglądać. Zjedliśmy więc drugie śniadanie na parkingu pod drzewem i zadzwoniliśmy do taty z pytaniem, co dalej. Namówił nas na dzielnicę Baixa.

Musieliśmy więc wrócić do poprzedniego miejsca na drugi brzeg. Nieco się zdziwiliśmy, bo teraz za przejazd przez most musieliśmy zapłacić 1,7euro. Nie mogliśmy dojechać do Baixo. Wszędzie były rozkopane ulice i przez to ogromne korki. Mieliśmy też problem ze znalezieniem parkingu.

Po wielu minutach się udało. Nasze samopoczucie pozostawiało jednak wiele do życzenia. Nic nam się nie chciało.  Nie pomagała tez świadomość o konieczności chodzenia góra dół góra dół.  Troszkę na siłę zaczęliśmy iść przed siebie. Ożywiliśmy się , gdy przypadkowo przeszliśmy koło księgarni, która w witrynie miała certyfikat rekordu Guinessa: dla najdłużej działająca na świecie księgarnia. Weszliśmy do środka, zwiedziliśmy wnętrze… Szału nie było, ale humory się lekko poprawiły.

Za chwilkę było nam jeszcze lepiej bo ok 10 metrów dalej zjedliśmy obiadek. Były takie porcje, ze trudno było wszystko zjeść.

sałatka z tuńczykiem
sałatka z krewetkami i szpinakiem

W końcu udało nam się dojść do słynnego Praca do Comercio (plac Handlowy). Aktualnie jest tak wielka pusta przestrzeń, na której ustawiono strefę kibica. Na środku stoi pomnik króla Józefa I na koniu.

Król jest, tylko koń nawiał ;P

Pomiędzy budynkami stoi olbrzymi Łuk Triumfalny Arco daVictoria. Ładny biały, a po prawej i lewej stronie rozciągają się arkady.

Dalej przeszliśmy deptakiem, główna ulica turystyczną Rua Augusta. Wzdłuż niej ciągnęły się bary i kafejki z ogródkami. W jednej z restauracji znaleźliśmy menu po polsku. A jeden kelner z innej zaproponował, żebyśmy wpadli na obiad, a jak nie będzie nam smakowało, to on zapłaci rachunek. Nie skorzystaliśmy, ale propozycja była warta rozważenia. Podobnie jak w innych portugalskich miasteczkach cala ulica była wyłożona biało czarną kostką w powtarzające się wzory. Ładnie to wygląda.

Na jednym skrzyżowaniu minęliśmy miejscowy tramwaj.

I kolejnym przypadkiem niemalże weszliśmy na windę Elevador de Santa Justa. Jest niezwykła, bo wybudował ją uczeń Eiffla w 1902roku. I działa do dzisiaj :). Kolejka była spora do tej windy . Bilet kosztował (chyba) 5euro od osoby, więc nie skorzystaliśmy, bo nam się nie chciało czekać.

Następny przystanek to był kościół. Weszliśmy do środka tylko zerknąć i długo zbieraliśmy szczękę z podłogi. Jak sie później okazało nie tylko my tak  mielismy – inni turyści też. Był to kościół Igreja Sao Domingo (kościół Dominikanów ). Kościół  byl wielokrotnie przebudowywany, w tym po trzęsieniu ziemi w 1755roku. A tylko częściowo odrestaurowany po pożarze w 1959roku.  W jednej z kaplic byla chusta i różaniec Hiacynty Marto, których używała podczas objawień w Fatimie. W pożarze spłonęła chusteczka Łucji Santos. To co zostało jest wystawione za grubą szyba.

różaniec Hiacynty Marto

Kościół jest usytuowany na Largo de Sango Domingos, placyk który skupia imigrantów z dawnych kolonii portugalskich w Afryce.

Następny kościół to Igreja de Sao Roque. Podobnie jak poprzedni kościół ten również na zewnątrz niewyróżniań się niczym szczególnym. Jest to pierwszy kościół Jezuitów w Portugalii i jeden z pierwszych na całym świecie. Służył jako siedziba zakonu ponad 200lat, aż do wydalenia ich z Portugalii. Jako jedyny przetrwał trzęsienie ziemi. Wewnątrz zachowały się oryginalne azulejos z końca XVI w.

Usatysfakcjonowani tym, co zobaczyliśmy postanowiliśmy iść w kierunku samochodu. Teraz jak na złość trafiliśmy na jedną ze słynnych lizbońskich wind, ale już odpuściliśmy. Przez budynek dworca kolejowego ruchomymi schodami pokonaliśmy część wspinaczki do góry. Gdy dochodziliśmy do naszego parkingu zaczął padać ciepły,  rzęsisty deszcz. Po wyjeździe z garażu podziemnego już nie było śladów deszczu. Pojechaliśmy na Most Vasco da Gama. Konstrukcja ma 17 kilometrów długości i  30m szerokości. Most jest długi, że przy wbijaniu kolejnych pali inżynierowie musieli uwzględniać zakrzywienie ziemi. Ponoć konstrukcja jest w stanie wytrzymać trzęsienie ziemi 4,5 razy silniejsze od tego z 1755roku i wiatr wiejący z prędkością 250km/h. Wrażenie jest niesamowite. Jedzie się i jedzie i końca nie widać. Ponoć to najdłuższy most w Europie. Przejazd był bezpłatny :).