3.07.2016 poranek w Caldas da Raihna

Poranek upłynął leniwie. Nie spieszyło nam się. W nocy goście hotelowi hałasowali, więc odsypialiśmy. Poza tym skorzystaliśmy z dostępu do internetu, żeby uzupełnić wpisy. Pokoik był skromny, ale de facto na nasze potrzeby wystarczający. Zrobiliśmy sobie herbatkę,  a na śniadanie wyszliśmy piętro wyżej. Tosty, szynka mielona i serek topiony. Smakowało nam :).

Wczoraj zrobiliśmy sobie duże pranie. Porozwieszaliśmy ciuchy gdzie się dało. W łazience na wieszakach, na lustrze. Niestety do rana nie wyschło i będziemy musieli suszyć ubrania w samochodzie. 😛 Chyba za duża wilgoć tu panuje.

W recepcji dowiedzieliśmy się,  że msza sw  (dzisiaj jest niedziela ) jest o godzinie 11 w miejscowym kościele . Pozbieraliśmy się szybko, żeby zdążyć na czas. Śmieszne było to, że pan z recepcji na pytanie o msze św. zapytał: o jaki kościół chodzi. A potem się zaśmiał i sam sobie odpowiedział : oczywiście katolicki, przecież jesteście z Polski. Później pozwolił nam zostawić samochód pod hotelem i pokazał drogę do kościoła. Jak doszliśmy na miejsce, odrobinę się gubiąc po drodze, trwała już msza św. Próbowaliśmy zapytać miejscowego pana stojącego przy stoliku z gazetami wewnątrz kościoła, o której będzie następna, ale on mówił tylko po portugalsku. W końcu wziął kartkę i dał rozpisał nam wszystko co i jak. Okazało się, że następna będzie za godzinę.

Postanowiliśmy pójść na spacer i do pobliskiego centrum handlowego kupić coś do jedzenia. Pod centrum okazało się, że chyba mamy na miejscu odpowiedź na pytanie o to, jak wygląda palma w przekroju. Przed wejściem na jednym klombie stała żywa palma, a na drugim pozostałość po jej pniu. I palma po ścięciu wygląda tak (powierzchnia jest dość chropowata):

Idąc wąskimi uliczkami mieliśmy okazję oglądać miejscowe budynki pokryte kafelkami. Naprawdę fajnie to wygląda.  Zastanawialiśmy się,  czy te kafelki są drukowane,  czy najpierw naklejane na ścianę i potem drukowane. Wyszło na to,  że muszą być wcześniej drukowane i dopiero montowane.

miejscowy targ czynny w niedzielę
zdobienia na ścianach
pierwszy zielony budynek – cały w kafelkach 🙂
budynek poczty

 Spacerując dotarliśmy do Parku (Parque de Carlos I). Cały teren był ogrodzony, z miejscami do zabawy dla dzieci i miejscami do gry dla dorosłych – coś na kształt Ogródka Jordanowskiego. Do tego ławeczki, na których sobie na moment usiedliśmy, aby zjeść zakupione rzeczy: bułeczki i jogurt. Podziwialiśmy przy okazji miejscową roślinność:

Msza św po portugalsku nie różniła się bardzo od naszej. Aczkolwiek było kilka elementów innych niż u nas. Na przykład ksiądz odprawiał ją stojąc za ołtarzem. Z ambony były tylko czytania, a na ołtarzu podniesienie. Pomijam fakt, ze tu mało kto klęka , raczej większość stoi. Ale… najbardziej zniesmaczeni byliśmy tym, jak w pewnym momencie z tłumu wyszły trzy kobiety i stały obok ołtarza podczas podniesienia. Jedna z nich poszła do tabernakulum, wyjęła kielich jak gdyby nic i wróciła na miejsce obok ołtarza. Później wzięły kielichy od księdza i poszły w tłum rozdawać komunie. . Heh… jakoś to nie pasuje…

Wróciliśmy pod hotel. Oddaliśmy kartkę z miejsca postojowego i ruszyliśmy w drogę.