Wschód słońca na końcu świata – Finisterra

Wczoraj był zachód, a dzisiaj wschód słońca.. Spaliśmy na parkingu pomiędzy kamperami. Wieczorem ustawiliśmy kampusia tak, żeby o poranku widzieć słoneczko. Na wszelki wypadek, żeby nie zaspać ustawiliśmy też budzik na godzinę 6-tą. Spało nam się dobrze, chociaż było troszkę chłodno. Po raz kolejny cieszyliśmy się, że mamy w samochodzie vebasto (ogrzewanie postojowe), które może pracować pomimo wyłączonego silnika :).

ta czerwona plamka po prawej to nasz Kampuś 🙂

Z takim ogromnym poświęceniem obudziliśmy się o godzinie szóstej, tylko po to, żeby się okazało, że do wschodu słońca, to jeszcze naprawdę bardzo daleko :P. Poleżeliśmy jeszcze trochę, w końcu zaczęło się mocniej rozjaśniać. Po odsunięciu zasłonek okazało się, że widoki są bardzo rozmazane. Na początku myśleliśmy, że to nasze szyby tak mocno zaparowały. To też, ale poza tym otaczała nas wszechobecna mgła. W miarę upływu czasu troszeczkę się rozpływała i można było coś dostrzec. Jednak nie było nam dane obejrzeć klasycznego wschodu słońca, na jaki czekaliśmy.