Wjazd do Portugalii
Po wyjeździe z Combarro postanowiliśmy jechać dalej. Było jeszcze miarę wcześnie, bo dopiero godzina 17-ta, więc kawałek dnia był jeszcze przed nami. Nie mieliśmy konkretnej rezerwacji noclegu. Jechaliśmy przed siebie, gdzie dojedziemy, tam zostaniemy. I tyle.
Droga była dobra, pogoda sprzyjająca.
O godzinie 18.40 wjechaliśmy do Portugalii.
I wszystko było super do momentu wjazdu na portugalską autostradę. Pierwotnie mieliśmy omijać drogi płatne i jechaliśmy lokalnymi. Ale w końcu chcieliśmy znaleźć jakiś parking, na którym moglibyśmy się zatrzymać i przespać. Dlatego musieliśmy wjechać na autostradę. Na napotkanej stacji benzynowej zapytaliśmy się pana w jaki sposób płaci się za autostradę w Portugalii. On powiedział, że normalnie: bierze się kwitek i jedzie, na wyjeździe się płaci. Więc wjechaliśmy na autostradę. Okazało się, że wcale nie jest tak, jak on nam to przedstawił. Jak później doczytaliśmy w Portugalii są dwa rodzaje autostrad: „tradycyjne”, gdzie faktycznie bierze się kwitki, ale są też takie, na których obowiązuje elektroniczny system poboru opłat. I na wjeździe na autostradę w specjalnej maszynie należy się zarejestrować podając swoją kartę kredytową, kamera wczytuje numer rejestracyjny samochodu i automatycznie przy przejeździe przez bramownice umieszczone nad autostradą pobiera z karty kwoty za przejechane odcinki. I na taką autostradę właśnie wjechaliśmy. Zatrzymaliśmy się na bramkach. I wszystko było super, tyle że… ani jedna nasza karta nie została przyjęta przez automat. Próbowaliśmy dwa razy. Nawet połączyliśmy się z infolinią, gdzie posługując się płynnym angielskim pan z obsługi wyjaśnił nam, co mamy zrobić. Musimy zakupić karty przedpłatowe na stacji benzynowej. A na razie nasze przejazdy autostradą będą naliczane „na kredyt” i dopisywane do numeru rejestracyjnego. Mamy 3 dni na to, żeby zrealizować ten zakup.
To również brzmi super, ale w teorii. W praktyce oznacza tylko tyle, że głupio się podróżuje szlakiem stacji benzynowych, tylko po to, żeby się dowiedzieć, że na każdej z nich, albo tych kart w ogóle nie ma, albo już się skończyły.. :/
Zmęczeni postanowiliśmy zjechać na parking na stację benzynową Galp. Dodatkowo denerwowaliśmy się, bo teoretycznie mieliśmy zdążyć do Porto na 21 do strefy kibica, żeby obejrzeć mecz: Polska-Portugalia 1/4 finału Euro 2016. A przez te zawirowania z opłatami straciliśmy wiele czasu. Wybraliśmy tą stację, bo był na niej Burger King z telewizorem.
Oglądało się dobrze, przy okazji był dostęp do internetu, herbatka. Super. W pewnym momencie do poznaliśmy Piotrka – polskiego kierowcę TIRa, który na tym parkingu czekał na załadunek (miał go mieć dopiero jutro rano). Szkoda, że nasi przegrali..