Magiczne Combarro

62 kilometry od Santiago (bliżej Portugalii) mieści się urocze miasteczko Combarro. Wpadliśmy tam tylko na chwilkę, żeby zobaczyć to, z czego słynie, ale zostaliśmy znacznie dłużej. Być może przyczyniła się do tego również pogoda, bo wreszcie zrobiło się nieco cieplej (24,5st C).

Poza tym po wyjściu z samochodu, przywitał nas piękny port.

A droga do głównej alejki Rua de Mar zachęcała do spacerowania:

W Comabrro zachowały się liczne „horreos”, czyli galisyjskie spichlerze (spiżarnie) stawiane na palach dla ochrony przed szkodnikami. Przechowywano w nich kukurydzę lub ziemniaki, a czasem także szynkę i ryby. Na pierwszy rzut oka kojarzyły się nam z miniaturowymi kapliczkami. W rzeczywistości to prostokątne granitowe budowle, z wąskimi szczelinami, w których przechowywano jedzenie. Dachy mają ceglane. Wiele z nich u szczytu ma umieszczony krzyż (dla ochrony przed wilgocią, szkodnikami, a także czarownicami). Cała konstrukcja umieszczona jest na kamiennych nogach, które mają oddzielać spichlerz od ziemi, a dodatkowo na ich szczycie umieszcza się okrągłe płyty dla ochrony przed szkodnikami.

W Galicji panuje bardzo wilgotny klimat, często pada deszcz. Więc tubylcy musieli jakoś sobie poradzić z przechowywaniem żywności. Ażurowe kamienne, czasem drewniane chatki stanowiły doskonałe spichlerze. Ich kształt i budowę podobno zapoczątkowali Celtowie. Horreos na pewno istniały w średniowieczu. Te, które oglądaliśmy tutaj pochodzą z XVIII wieku.  A niektóre wyglądają, jakby stały od średniowiecza do dziś. 😛

Wiele z tych spichlerzy można zauważyć podróżując drogami lokalnymi po Hiszpanii. Jednak w tylko w Combarro jest ich tak dużo w jednym miejscu. Wzdłuż wybrzeża ciągnie się aleja spichlerzy, a powyżej nich stoją tradycyjne domki rybackie.
Fascynujące dla nas było to, że te spichlerze stoją nad samym brzegiem rzeki. Jak doczytaliśmy na internecie jest to rozwiązanie bardzo praktycznie. Wielu mieszkańców wioski miało pola uprawne po drugiej stronie rzeki Ria de Pontaverda. I najlepszym sposobem na transport plonów, był transport morski wprost z łódki do spichlerza. To rozwiązanie miało także minus. Podczas przypływów, gdy podnosił się stan wody, piraci przypływali do brzegu i rabowali zawartość horeros.

Spacerując po miasteczku podziwialiśmy także domki rybackie

przejścia między domkami prosto do wody

doniczki z muszelek

W wielu miejscach można było spotkać kamienne krzyże. Miały funkcję ochronną, ale także pełniły zadanie chrystianizowania pogan w miejscu kultu. Krzyże podobnie jak horreos są elementem galicyjskiej architektury ludowej.Ciekawostką jest to, że w Combarro jest aż siedem tego typu krzyży, z czego na sześciu z nich figura Matki Boskiej jest zwrócona w kierunku morza, podczas gdy Chrystus zwraca się w kierunku lądu. Ulicą A Runa doszliśmy do jednego z placów z takim właśnie krzyżem.

Nazwa Combarro  pochodzi od słowa „com”, które jest związane z korzeniem, a konkretnie oznacza jego krzywiznę. Można to odnieść do krętej linii wybrzeża, wzdłuż którego leży miasteczko. A tu spacerujemy po brzegu rzeki, gdzie jeszcze przed chwilą stała woda. 

mewy polują na posiłek

jeszcze lekko mokre wodorosty
zmierzamy w kierunku portu

 Podczas spaceru i zachwytów nad tym ciekawym miasteczkiem zgłodnieliśmy. Trafiliśmy do małej restauracji umieszczonej obok portu i zamówiliśmy sobie miejscowy specjał: przegrzebki, czyli małże św. Jakuba 

to muszla i to muszla 🙂

Bardzo nam się tu podobało I to miasteczko trafia na naszą listę najciekawszych miejsc podczas tego wyjazdu 🙂 I tylko dla formalności podamy, że parking w porcie za niecałe dwie godziny kosztował nas 3,95euro.