Szklane miasto – A Coruna

Do A’Coruny wjechaliśmy około godziny 15-tej. Chyba mieliśmy dużo szczęścia, bo bez problemu zaparkowaliśmy pod Wieżą Herkulesa. Jak wracaliśmy stamtąd, to stała kolejka samochodów w oczekiwaniu na nasze miejsce ;P)

 W tle starożytna wieża rzymska Herkules, która jest jednocześnie latarnią morską działającą od 2000lat! Ma 59 metrów wysokości. Można na nią wejść, ale jakoś my to pominęliśmy. Wystarczyły nam widoki na otwarty ocean :).
Wieżę otacza Park Rzeźb nazywany też Ogrodami Herkulesa.

Nie mieliśmy tego w planach, ale w końcu ulegliśmy i poszliśmy zwiedzać starówkę. W tym mieście nasze gpsy całkiem wariowały. Te w telefonach momentami zupełnie nie działały, a ten samochodowy wysyłał nas często pod prąd, albo w ulice zamknięte dla ruchu samochodowego. W końcu się poddaliśmy zostawiliśmy samochód na parkingu podziemnym na obrzeżach Starego Miasta i ruszyliśmy dalej pieszo. (parking kosztował 1,75euro za około godzinę).
 Przed nami kolegiata Santa Maria del Campo – romańska świątynia zbudowana w XIII-XV wieku przez marynarzy.

 Muzeum Militarne

 Uliczki Starego Miasta

Budynek rządowy

 Zejście na słynny plac Praza de Maria Pita

W trakcie zwiedzania zrobiliśmy sobie krótką przerwę na posiłek. W końcu być w Hiszpanii i nie mieć możliwości ani razu spróbować owoców morza.. to niemożliwe. Więc stało się 🙂 Dzisiaj pierwszy raz jedliśmy Pulpo (miejscowa ośmiornica). Była pyszna.

A Coruna jest nazywana szklanym miastem. A to dlatego, że budynki posiadają charakterystyczne przeszklone balkony. Zapewniają one duży dopływ światła do wnętrza lokali, a jednocześnie chronią przed deszczem i wiatrem.

Port:

Spacerując wzdłuż wybrzeża spotkaliśmy mnóstwo kwiatów, które w Polsce kupowaliśmy w palmiarni, a tutaj rosną w wielu miejscach: 

Na koniec zobaczyliśmy jeszcze Zamek Castillo de San Anton, który jest wybudowany na wysepce połączonej sztuczną groblą z lądem. Kiedyś służył do obrony przed piratami, później służył jako więzienie. Teraz znajduje się w nim muzeum.

W drodze do samochodu przeszliśmy przez ogrody Jardin de San Carlon, gdzie jak później doczytaliśmy stoi kamienny grobowiec generała Johna Moor’a. Stwierdziliśmy, że to miejsce szumnie się nazywa ogrodami, bo naszym zdaniem jest to bardziej park z równiutko przyciętą trawką i drzewami. 🙂

Wyjeżdżając z miasta znowu mieliśmy problem z GPSami. Jak zaczęliśmy jeździć w kółko próbując się wydostać na główną drogę, to przestaliśmy na nie patrzeć i użyliśmy własnej „niezawodnej :P” pamięci. Udało się z sukcesem od pierwszego razu :).