26.06.2016 droga do Lourdes
Wyspaliśmy się 🙂 chociaż… Najpierw spaliśmy z uchylonymi szybkami, żeby nie było duszno. Szybko jednak zrobiło się naprawdę zimno i samo zamknięcie szybek nie pomogło. Marcin w środku nocy uruchomił vebasto i dopiero zrobiło się przyjemnie cieplutko. Do rana nic nas już nie obudziło. Ponieważ wszystkie szyby pozasłanialiśmy (powieszone na sznurkach i poprzypinane spinaczami do bielizny ręczniki i inne materiały) rano nikt nam nie zaglądał do samochodu. Spaliśmy do 6.30, ale jak się obudziliśmy to nie chciało nam się jeszcze wstawać i wychodzić na tą zimnicę.. W między czasie dostawaliśmy smsy, że w Polsce jest ponad 30 stopni, a u nas ledwo 18 rano było.
W końcu otworzyliśmy drzwi, powitał nas rześki poranek. Na stacji spokojnie umyliśmy zęby, zjedliśmy sobie śniadanko – musli z Polski z zakupionym jogurtem :). Do tego herbata z automatu kosztowała tylko (jak na te warunki to „tylko”) 1,5euro. Skorzystaliśmy z prądu, żeby podładować laptopa i wifi, żeby wysłać wpisy na bloga. Zajęło nam to wszystko mnóstwo czasu, ale się nie spieszyliśmy. Jak się trochę ociepliło na polu, wróciliśmy do samochodu, przepakowaliśmy się i można było ruszać w trasę.
Warto zapamiętać adres tego miejsca, bo stało tam wiele kamperów i dużo osób robiło to samo, co my. A to chyba ostatnia taka stacja na tej trasie.
Przepakowanie zajęło nam dosłownie parę minut i znów samochód wyglądał jak zwyczajna osobówka. Tylko z materaca nie spuściliśmy całkiem powietrza, żeby następnym razem było mniej do pompowania. A na czas przejazdu złożyliśmy go na trzy i położyliśmy na tylnej półce.
Ruszyliśmy o 9-tej. Do Lourdes było 366km i sporo wg gpsa czas przejazdu to dużo minut na trasę. Znów wybraliśmy drogi nie płatne, a to oznacza, że dłużej będziemy jechać. Ale w sumie nie narzekamy, bo widoki po drodze wynagradzają wszystko :). Gdzieś w trasie minął nas kamper, który ciągnął za sobą na lawecie cinquecento. Niezły patent, jak się gdzieś zatrzymają, to mają czym zwiedzać okolicę ;). Do tego długo towarzyszył nam księżyc 🙂 Mimo pory dni, był bardzo dobrze widoczny.
W miejscowości Albi wjechaliśmy na automatyczną stację benzynową E.Leclerc i zatankowaliśmy paliwo po 1,118euro za litr. Jak się okazuje jazda poza autostradami ma oprócz minusów także plus – dostęp do tańszych stacji. Przy okazji w pobliskim McDonaldzie kupiliśmy sobie herbatę. W porównaniu do porannej, to ta była malutka i droga (1,7euro za mały kubeczek). To jest minus spania w samochodzie – brak możliwości podgrzania wody i zaparzenia sobie herbaty. A akurat dzisiaj bardzo by się przydała. W pewnym momencie termometr w samochodzie pokazywał 14,5stopnia.. Zimnica.. ;P
Ponieważ zbliżała się pora obiadowa, zatrzymaliśmy się w jednym znalezionym i do tego czynnym E.Leclercu. Okazało się, że sklep jest czynny od 8.30 do 12. Zdążyliśmy w ostatniej chwili :). Na wejściu powitała nas instrukcja postępowania na wypadek ataku terrorystycznego.. Bez komentarza..
Na szczęście bez żadnych przygód kupiliśmy sobie produkty na wykwitną sałatkę 😉 : sałatę, grzanki, oliwki , sos vinegrett i łososia wędzonego. Zamiast kupować obiadu na stacji benzynowej: kotlet i frytki, z tych produktów szybciutko zrobiliśmy sobie wielką michę sałaty na jednym z parkingów. Porcja była tak duża, że nie byliśmy w stanie zjeść jej na raz.
Jadąc dalej minęliśmy lotnisko w Tuluzie, a zaraz obok niego budynki z napisami: Airbus oraz hangar, w którym są montowane samoloty.
Tuż przed 16-tą zajechaliśmy do Lourdes. Szybciutko odnaleźliśmy hotel, tylko okazało się, że nie ma w pobliżu żadnego parkingu. Musieliśmy zostawić samochód kilka przecznic dalej i przejść kawałek na nogach. Hotel Marial – powinien zmienić nazwę na Hotel Masakra.. Ale ogólnie rzecz biorąc jest dach nad głową. Od nas dostaje minus 1,5 gwiazdki.. Za całokształt. Za grzyba w pokoju, odpadające kafelki w łazience, nie działające wifi. Szkoda wymieniać. ;). Dostałam od taty kontakt do Polskiej Misji Katolickiej, gdzie moglibyśmy się zatrzymać. Ale nie wiedziałam po ile są noclegi i czy mają wolne miejsca. Więc ostatecznie zdecydowaliśmy się na tą rezerwację z bookingu (portal do wyszukiwania tanich noclegów). Dzisiejszy kosztował nas 22,5euro za pokój :). Więc cena trochę rekompensuje warunki.