25.06.2016 – Niespodziewany dzień w Saint Etienne

Nasz hotel

W planach mieliśmy przejazd do Lourdes. To tylko 637km i miało nam zająć około 10h. A to dlatego, że już nie chcieliśmy jechać płatnymi autostradami, tylko drogami krajowymi. Ponadto cała trasa autostradami jest zdecydowanie dłuższa, bo wiedzie aż przez okolice Marsylii. Zjedliśmy więc śniadanie i około 9.45 ruszyliśmy w trasę. Jeszcze tylko postanowiliśmy zatankować samochód. Za dnia okazało się, że nas hotel był w okolicy rafinerii Total i dzięki temu na lokalnej stacji benzynowej udało nam się zatankować bardzo tanie (jak na ceny francuskie) paliwo 1,135euro za litr. Wreszcie mogliśmy ruszyć w trasę. Jechało się bardzo dobrze, bo po wczorajszej burzy temperatura na polu utrzymywała się w okolicy 21stopni.

kierunek: Strefa Kibica

Po około godzinie jazdy dojechaliśmy do skrętu na Saint Etienne i postanowiliśmy szybko zmienić plan. Jak się dowiedzieliśmy wcześniej w tym dniu odbywał się tam mecz 1/8 finału Polska: Szwajcaria. Doczytaliśmy na internecie, że można wejść bez biletów do Strefy Kibica i że nic to nie kosztuje. Co prawda jako kibice byliśmy nie przygotowanie, nie mieliśmy koszulek ani żadnych innych akcesoriów w barwach narodowych. Ale i tak postanowiliśmy, że spróbujemy się tam dostać. Wpisaliśmy w gpsie adres parku, w którym umiejscowiona była strefa kibica, a na drugim telefonie adres stadionu i wjechaliśmy do Saint Etienne. Na internecie znaleźliśmy informację, że organizatorzy proszą, aby samochody zostawiać na parkingach na obrzeżu miasta i dalszą trasę pokonywać komunikacją miejską. Spodziewaliśmy się więc jakiś korków lub utrudnienia w ruchu. Jednakże nic takiego nas nie spotkało. Udało nam się bez najmniejszego problemu dojechać pod strefę kibica i zaparkować samochód niemalże przed samym wejściem :).

Dookoła było pełno policji, ochrony i różnych innych osób z krótkofalówkami, wolontariuszy itp. Wejście do strefy miało być otwarte dopiero od godziny 12-tej, więc mieliśmy przynajmniej godzinę czasu na spacer po miasteczku. Skierowaliśmy się więc w stronę stadionu, który był oddalony o około kilometr. Pogoda nam sprzyjała, bo nie było gorąco. Po drodze mijaliśmy różne stoiska z jedzeniem i dużo kibiców w barwach biało-czerwonych. Dopiero po języku lub innych dodatkach można się było zorientować czy  to Polacy czy Szwajcarzy ;P.

Nie mieliśmy biletów na mecz, więc udało nam się tylko dotrzeć w pobliże stadionu, dalej nie zostaliśmy wpuszczeni. Zrobiliśmy kilka zdjęć ogrodzenia 😉 i wróciliśmy pod wejście do strefy kibica.

Stadion – widok zza płotu 😛

Pomału tworzyła się kolejka, więc w niej stanęliśmy. Wszyscy byli dokładnie sprawdzani przez ochronę.

Kolejka do wejścia – Szwajcarów jest zdecydowanie więcej
Wszyscy są sprawdzani

W strefie kibica było mnóstwo miejsca. Przy samym wejściu stał wielki telebim, na którym wyświetlały się skróty meczy. Dookoła można było kupić napoje i jedzenie w różnych budkach. Nie było gorąco, nie było tłumu. Pozostało nam tylko 3 godzinne czekanie do rozpoczęcia meczu.

Napoje bezalkoholowe
czekamy i czekamy
na początku nie było tłumów

Niezrozumiałe dla nas było to, że w obsłudze i sklepikach mało kto mówił po angielsku. Przecież do Strefy Kibica przyjeżdżają nie tylko Francuzi. Na szczęście udawalo nam się trafiać na kompetene osoby :).

 Im bliżej meczu, tym było więcej ludzi. Wszyscy zachowywali się kulturalnie. Było sporo osób z dziećmi. Zdecydowanie więcej było Szwajcarów. Bo oni do Saint Etienne mieli tylko 200km do przejechania. Za to Polakom kibicowali Francuzi. Emocje na meczu sięgały zenitu.

Hurra! Gol! Brawo Błaszczykowski!

Potem był stres, bo po pięknym golu Szwajcarów zrobiło się 1:1.. Ale ostatecznie nasi pokazali klasę.

Hurra!!! Wygraliśmy!

Jak już się udało naszym wygrać w karnych 5:4, zadowoleni mogliśmy ruszyć dalej. Wpisaliśmy w gpsa znowu kierunek Lourdes, ale z góry wiedzieliśmy, że tam nie uda nam się dojechać. Bo już była godzina 18, a do przejechania bardzo dużo kilometrów.

Widoki po drodze mieliśmy naprawdę bardzo ładne.

Minusem jazdy drogami krajowymi jest to, że nie ma tam stacji benzynowych i możliwości skorzystania z wc. Trzeba szukać w miasteczkach. Po drodze są tylko zwykłe parkingi, na których dobrze, jak stoi kosz na śmieci :P.

Po drodze minęliśmy Le Puy En Velay – miejscowość, z której rozpoczyna się szlak św. Jakuba. Na jednym z domów był przepiękny mural pielgrzymkowy. Niestety nie zrobiliśmy zdjęcia, bo przejechaliśmy za szybko. W tle bardzo fajnie wyglądały trzy skały powulkaniczne, na szczycie których zbudowane były dwie bazyliki (jak w Meteorach) oraz wielka figura Matki Bożej z Dzieciątkiem.
Zainteresowanych odsyłamy do fajnego opisu tego miejsca :
http://navtur.pl/place/show/310,le-puy-en-velay

Mijaliśmy miasteczka z kamiennymi budynkami.

W końcu wjechaliśmy na kawałek autostrady w kierunku na Rodez i zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, na której było pełno kamperów. Szukaliśmy noclegu w okolicy lub w Rodez. Ale wszystko albo było już pozamykane (była już prawie 22), albo szalenie drogie. Ostatecznie po namyśle postanowiliśmy zostać tu i spać w samochodzie. Było jeszcze jasno, więc bez problemu poukładaliśmy wszystko na płasko, nadmuchaliśmy materac i w komfortowych warunkach poszliśmy spać. Jeszcze tylko mycie zębów na stacji benzynowej i już. Do jutra 🙂

nasza kuszetka