Zambia 2015 – wylot z Zambii

Pakowanie zajęło mi niewiele czasu. Z dwóch dużych walizek została jedna ;). To znaczy zostawiłem wszystkie rzeczy, które tu przywiozłem i udało mi się upakować jedną walizkę w drugą.

Przed wyjazdem musieliśmy jeszcze raz pomierzyć drzwi i można było ruszać do Lusaki.

kościół po remoncie

Samolot miałem o 13:40, więc na lotnisku chciałem być koło 12. Mieliśmy przed sobą około 100km. No i nie wiadomo było, jakie korki nas czekają. Tym razem prawie wszystko poszło zgodnie z planem. Udało nam się odebrać listy od księży, który mam wysłać z Polski, żeby dotarły na święta :).

W pewnym momencie zatrzymała nas policja. Niby na radar, że ksiądz przekroczył prędkość. Nie wiem, jak to możliwe, żeby przekroczyć prędkość tym naszym czołgiem. No chyba, że ograniczenie było do 20km/h ;P. Tak czy tak nie było łatwo. Czas nas gonił, a im się nie spieszyło. Księdzu Pawłowi groził mandat za przekroczenie prędkości. A jako, że nie tylko my zostaliśmy zatrzymani, to formalności trwały i trwały. Co chwilę zatrzymywali nowy samochód. W końcu księdzu udało się wybronić i można było jechać dalej. Ja już się denerwowałem, że nie zdążę..

Odetchnąłem, jak zbliżyliśmy się do lotniska. Wszędzie już było zielono :).

droga na lotnisko
lotnisko w Lusace

Znowu Zambia żegnała mnie deszczem. A raczej totalną pompą. Z nieba lał się deszcz, jakby ktoś hydrant otworzył. Znów się bałem, że może samolot nie wystartuje z powodu pogody. Ale to chyba tylko ja. Wszyscy dookoła byli spokojni.

Mój samolot

Tym razem miałem lecieć nie dreamlinerem, tylko boeingiem 777-200. Też duży samolot. Boarding mieliśmy bardzo szybko, bo z buta i padało. Idąc do samolotu płycie lotniska, wpadłem po kostki w wodę i miałem buty, skarpetki i nogawki mokre.. Masakra. Myślałem, że to tylko mokry asfalt. A tam po prostu była dziura. Spoko, wysuszyłem w samolocie..

Lot przebiegał bez zakłóceń. Po godzinie lotu wylądowaliśmy w Haarare na tankowanie i zmianę pasażerów. Ja nie musiałem wysiadać z samolotu. Później po pięciu godzinach byłem w Adis Abebe.
Tam miałem cztery godziny oczekiwania. Lotnisko jest tragiczne.. :/ Słaba informacja, toalety na skraju nędzy. Zwłaszcza dla osoby, która tak jak ja miała problemy z żołądkiem. Cztery godziny spędziłem na modlitwie, abym nie musiał z nich skorzystać.. Udało się i szczęśliwie wsiadłem do samolotu Etiopian Airlines. Linie lotnicze w porównaniu do lotniska to niebo a ziemia.. Taka różnica we wszystkim. Leciałem znowu dreamlinerem. W ogóle nie czuć było turbulencji. Taki lot, to przyjemność.

Fantastyczny samolot.