Zambia 2015 – sobota
Dzień tradycyjnie rozpoczął się rano. Wstałem o 6. Wyspany jak dziecko. Komarów tu nie ma. Generalnie jest mniej robali, sporadycznie jakieś muchy. Śpimy razem z ks. Pawłem w jednym pokoju. On na ziemi na materacu, a ja na łóżku. żeby nie było pokój księdza ma 6m2 i musi się w nim zmieścić wszystko.. Łóżko, biurko, szafki, kuchnia.

Śniadanie rano było skromne acz pożywne. Dostaliśmy gotowany ryż z dodatkiem cukru.
Dzisiaj było robione pranie:


Plan zakładał, że dzisiaj jadę na misję do Mpanshy. Najpierw o godzinie 9-tej była msza św,

Po niej pojechałem na zakupy. Dzisiaj miałem do kupienia: drabinę, folie malarską, szpachle + dodatkowe zadanie: zatankować samochód na full, żeby paliwa wystarczyło na przejazd do Mpanshya (około 120km). Farby są potrzebne do malowania kościoła (w poniedziałek ma być malowany).

Jeżdżę samochodem po Zambii :). Byłem w Chongwe. Niedaleko, ale lewą stroną :D:D:D. I mijał mnie po drodze samochód z Mpanshi. Dzięki temu, że pojechałem ksiądz nie musiał przerywać katechezy. A jak się uda, to może jutro pojadę do Mpanshy, Jeśli tylko księdzu Pawłowi nie będzie potrzebny samochód. Siostry już czekają na przesyłkę.


W międzyczasie wytworzyła się bardzo nieprzyjemna sytuacja. Otóż grupa naszych chłopaków poszła w nocy na imprezę i wdali się w bójkę… W efekcie rano przyjechali ludzie z sąsiedniej wioski i zabrali jednego z chłopaków na policję. Ksiądz Paweł bardzo się przejął całą sytuacją. Wczoraj miał rozmowę z chłopakami, bo się sami oddalili i nic nikomu nie powiedzieli. Przeprosili, powiedzieli, że rozumieją. A tu w nocy zrobili to samo.. Zdecydowałem się nie jechać do Mpanshy, bo teraz tu bardziej się przydaje jako dodatkowy kierowca. Pojechaliśmy na posterunek. Hmmmm…. poserunek to dużo powiedziane. Obskurny barak.

W środku cela zamknięta na dwa zamki, z czego tylko na jednym była kłódka… Mocniej by kopnął to by się samo otworzyło. Weszliśmy do środka. Jak chłopak zobaczył księdza, to się rozpłakał. Ksiądz poprosił policjanta, żeby mógł z aresztowanym porozmawiać na osobności. Ten się zgodził, ale tylko przez kraty. Byliśmy tam około godziny. Ksiądz próbował negocjować wypuszczenie chłopaka na wolność za poręczeniem. Ostatecznie wynegocjowaliśmy tyle, że zgodzono się, żebyśmy przywieźli mu jedzenie i picie. Chłopak od rana siedział w celi bez jedzenia i wody. ..masakra. Nawet do toalety go nie wprowadzili, bo w celi nie ma. … Uzgodniliśmy też, że poszukamy ludzi, którzy go oskarżyli i poprosimy, żeby wycofali oskarżenie. Jeśli tego nie zrobią chłopakowi za napaść i pobicie grozi od 6 do 12 miesięcy więzienia. A on podobno tylko ich rozdzielał. A ludzie oskarżyli właśnie jego, bo go znają. To była impreza weselna.
Wróciliśmy do naszej wioski. Wydaliśmy polecenia przygotowania rzeczy dla chłopaka i pojechaliśmy szukać pozostałych chłopców, którzy byli zamieszanie w bójkę. . Złapałem ich w wiosce obok. Ksiądz poszedł z nimi rozmawiać, a ja z Beata czekaliśmy przy samochodzie. Po kilku minutach ksiądz wraz z chłopakami przyszli i wszyscy pojechaliśmy na naszą farmę. Plan był taki, że ksiądz idzie z chłopakami do wioski, gdzie się pobili szukać ofiar i spróbować negocjować wycofanie zarzutów, a ja, Beata i jeszcze jedna osoba pojechaliśmy na posterunek zawieźć jedzenie i rzeczy.
Po dotarciu na miejsce zastaliśmy otwarty na oścież posterunek. Nikogo nie było, tylko nasz chłopak siedział zamknięty sam w celi…jakiś kosmos. Na zewnątrz było jakieś 36-38’C. Ciepło..

Czekaliśmy chyba z 1,5h zanim pojawił się wreszcie”policjant”. Koniec końców kiedy już było zupełnie ciemno udało nam się przekazać jedzenie, wodę i koc.

Na posterunku oczywiście ani gama światła. …masakra jakaś. Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy na farmę. ..
Po powrocie zjedliśmy szybko kolacje czyli nshime z fasolą, bo to dziś było w menu i poszliśmy posłuchać relacji księdza z pobytu w wiosce poszkodowanych. Podobno ludzie byli bardzo źli. Pobitych było dwoje. Jeden mężczyzna i jego matka. Kobieta była bardzo rozżalona, dostała w głowę kamieniem i rozbito jej łuk brwiowy. Ksiądz opowiadał jak ją przepraszał, jak chłopcy też klękali i błagali o wybaczenie. Sytuacja ogólnie dobrze nie wygląda, ale jutro jest planowane spotkanie po mszy św z tym obitym synem (38l) i wtedy się okaże. ..on ma rozbitą głowę i obitą twarz. Jeśli on nie zgodzi się wycofać oskarżenia to nasz chłopak ma przewalone. Natomiast jeśli się uda, to będzie wielkim szczęściarzem…
Do Mpanshy ostatecznie nie pojechałem. Jutro najpierw msza św (o godzinie 9 rano), potem spotkanie w wiosce z pobitymi i negocjacje.Nic nie mówię ale znowu spotkało mnie coś nietypowego. … taki los 😉

W nocy naprawialiśmy rowery. Chcieliśmy zdążyć przed niedzielą ;). Skończyliśmy o 1, ale rower był jak nowy. Ale to nie oznaczało, że poszliśmy spać, bo ksiądz Paweł miał jeszcze kazanie na niedzielę do przerobienia. Plan na jutro: rano msza św (o godz. 9), potem spotkanie w wiosce i ksiądz ma mnie do sióstr podrzucić. One mają mnie przejąć i zorganizować transport dalej do Chamilali.. Ale czy tak będzie, to się jeszcze okaże. Tak czy tak muszę pojechać do sióstr, a we czwartek już wracam do Polski, więc tego czasu nie mam za wiele.