Campeche

Po wczorajszym dniu nadal odczuwam siodełko…:P

San Francisco de Campeche

Dzisiaj niedziela. O 11 była msza w kaplicy przy szkole którą odprawiał ks.Kuba. Było nawet sporo ludzi. Widać bardzo dobrze że Kuba jest tu lubiany i szanowany. Młodzież pół na pół z nauczycielami grała i śpiewała. Nawet dziś na koniec mszy rozpoznałem …. Barkę 🙂 po hiszpańsku jest bardzo podobna do naszej ;)… hehehe…
Po mszy od razu się spakowałem bo Kuba powiedział że jedziemy na miasto. Ponieważ jutro ks.Krzysztof już wyjeżdża, to Kuba chciał nam dzisiaj przy tej okazji pokazać trochę miasta ;).

klasyczna meksykańska ulica… dzielnica 100% nieturystyczna 😉

Pojechaliśmy więc do starego centrum, czyli miasta które założyli tu Hiszpanie, a które niegdyś było otoczone murami obronnymi, basztami i fortami. Historii miasta opisywać nie będę bo każdy może ją sobie wygooglować 😉 ale kilka fotek poniżej pokazuje jak ciekawe jest to miejsce 😉

Makieta historycznego miasta Campeche z czasów Hiszpanów.
na jednej z uliczek starego miasta z Padre Jacobo SDS 😉
i w towarzystwie posiedzieć można… 😉
stare mury obronne osłaniające niegdyś miasto przed atakami Korsarzy…

Na samym „rynku” znajdują się stanowiska dla najprawdziwszych pucybutów 😉 ten zawód tutaj ma się bardzo dobrze 😉

robota wre, a buciki glanc pomada 😉

A w jednym z narożników obronnych, za murami, utworzono Ogród Botaniczny 🙂 taki maciupki ale jak się chce to się da 😉

Ogród botaniczny

Fort w najwyższym miejscu Campeche stanowi wspaniały punkt obserwacyjny na miasto i tą część zatoki meksykańskiej. Budowla otoczona fosą i z mostem zwodzonym stanowiła kiedyś ważny punkt obronny miasta 😉 hehehe… wzrostowo idealnie pasuję na obrońcę Campeche 😉

most zwodzony prowadzący do Fuerte San Miguel.
wieża strzelnicza jakby na miarę 😉
widok na Zatokę Meksykańską i boisko do baseball’a
wiekowe armaty strzegą wzgórza na wypadek ataku piratów…

Jadąc do fortu, mija się wybudowany na szczycie wzgórza i spoglądający na miasto oraz ocean, pomnik Banito Juareza. Człowieka który wprowadził w Meksyku wiele zmian i reform. Jest on bardzo cenioną postacią historyczną, choć niezbyt przychylną dla katolików.

Benito Juarez

Po tej szybkiej wycieczce pojechaliśmy na obiad. Krótka sjesta i wyruszamy w kierunku Champoton. Jedziemy zobaczyć jedno miejsce w Siho Plaja.

na autostradę
dojechaliśmy do Siho Playa

Jechaliśmy meksykańską autostradą, wijącą się pomiędzy skałami. Po ok 25km, zjechaliśmy z niej i jadąc już drogą wzdłuż wybrzeża dojechaliśmy do bardzo urokliwego hotelu. Jest to jedno z miejsc gdzie zatrzymują się turyści którzy w ramach wycieczek objazdowych zwiedzają Meksyk 😉

droga prosta jak strzała…
pędzimy naszym Mistubishi

Nie ma co… ładnie tu.

wybrzeże Siho Playa i hotel Tucan.
Hotel Tucan
Pelikany…
wiatr dziś mocno wieje i rozbija fale o brzeg

Dla gości hotelu pozostawiono ołtarz który obrazuje jak meksykanie czczą dzień swoich zmarłych. Ustawia się na nim wszystko to co zmarły lubił, czego używał i biesiaduje się przy ołtarzu nawet przez parę dni ;)…

„ołtarz” z okazji święta zmarłych

Cały arsenał Meksykańskich alkoholi. Teqiula w rożnych odmianach i Mezacal czyli jedyny alkohol którego się podobno nie da kupić w Europie.

w ofercie wino z całego świata
To co Meksyk ma najlepsze… Tequila!
Właściciel hotelu prezentuje trunki 😉

I polski akcent też się tu znajduje 😉

Polska też ma silną reprezentację 😛

Dzisiaj mocno wiał wiatr północny, co powodowało, że na zatoce powstały fale i woda nie była zbyt przejrzysta.

woda w oceanie dziś biała… wiatr z północy narozrabiał 😉

Wróciliśmy do Campeche ok 18.

Potem brat Salvador razem z ks.Krzysztofem pojechali dalej, a ja zostałem u siebie w szkole.