26.11.2012 – znów Lusaka
Drugi raz w ciągu paru dni jestem w Lusace. Najpierw odwoziliśmy Bronie na samolot, a teraz przyjechałem z s.Sabina. Siostra pojechała z chłopakami na zakupy, a ja wykorzystałem ten czas na nadrobienie zaległości w kontakcie ze światem ;).
Od paru dni pada w Zambii… Pada to czasem niezbyt odpowiednie określenie: „leje” już bardziej oddaje to co się tutaj dzieje 😛 …

Zastanawiające jest to, że gdy w Polsce pada, to nie jestem zbyt zachwycony, bo nic nie można robić… a tu… Wszyscy się cieszą! Mało tego, czekają na więcej. W nocy deszcz wali po moim blaszanym dachu, ale wcale to nie przeszkadza.. Jest dużo chłodniej! Nareszcie jest czym oddychać. W oczach robi się dookoła zielono;) Pojawiły się nowe stwory, których do tej pory nie spotkałem: owady, pająki, żaby :P…

Pytałem się dziś Siostry, czy podczas takiej pogody dzieci chodzą do przedszkola? Siostra powiedziała, że tak. Czasami mogą być później, ale przychodzą dzielne bobasy.
Szykowaliśmy się rano do wyjazdu, wiec poszedłem na minutkę do Arki, żeby zobaczyć czy się napis trzyma i jak wygląda dach…czy nic nie cieknie. Wszystko w porządku, dzięki szybkiej reakcji sióstr. Spotkałem też kilkoro dzieci, które właśnie szły na zajęcia fajny widok… Maluchy w pozakładanych kolorowych pelerynkach, niektóre z parasolami, inne znowu tylko w samych mundurkach 😉 Dziewczynki się stroją jak u nas zwłaszcza świetne mają fryzury, bo panowie to wszyscy tak samo :P.



Widać w tych dzieciakach radość z tego, że idą do Arki… Rodzice też się angażują. Widziałem jak ojciec odprowadzał synka do przedszkola. Obaj szli z parasolami, a tata niósł małemu plecaczek (misio saga 😉 ). Jak mnie zobaczyli, to mały od razu plecak założył i pozował do zdjęcia 😛 no to mu zrobiłem, a co! 😉 Pogadałem potem chwilkę z jego tatą. Jest on emerytowanym wojskowym z 22-letnim stażem służby. Stopień step.sergente, ale to jeszcze doprecyzuje;). Powiedział mi że długo go nie było w domu, bo pracował i mieszkał w Lusace. Jak przeszedł na emeryturę, to wrócił do Mpanshya. Zamierza wybudować dom obok misji i zamieszkać w nim ze swoją matką i synkiem. Żona zmarła chyba rok temu. Opowiadał również o tym jak bardzo jest wdzięczny za pomoc dla małego. Że może chodzić do przedszkola, że dostaje prezenty… Chłop mówił to naprawdę szczerze fajnie… Spytałem, czy będę mógł ich odwiedzić, zobaczyć jak mieszkają i jak im się powodzi, bo koledzy z Polski bardzo się interesują swoim przyjacielem i chcieli by go lepiej poznać. Odpowiedział, że zaprasza wiec na pewno się do nich wybiorę;)… Od jutra zaczynam „pracę” w przedszkolu. Jestem umówiony z Ezeliną, że będę robić z dzieciakami rysunki;) może przy okazji nauczę się kilku nowych zwrotów w nianja …

w drodze do przedszkola
Wracając do wyjazdu Broni… Zanim się pożegnaliśmy, to najpierw poszliśmy w Lusace na 11:30 do kościoła św.Ignacego… kościół wybudowanych przez Jezuitów. Piękny kościół, ale to co w nim było najwspanialsze, to ludzie ;)… Wiadomo, Lusaka stolica Zambii, to wiadomo że msza św. inaczej wygląda niż na wiosce, czy nawet w Livingstone. Ludzie elegancko ubrani, Panowie w garniturach, Panie w kolorowych sukniach, a dzieciaki.. rewia mody i do tego wszędzie ich pełno 😉 … Msza św. w języku angielskim, odprawiana przez Zambijczyka. Bardzo fajny ksiądz, robił sobie jaja z ambony, ale miał też kapitalne kazanie… Ale to co mnie najbardziej tu w tym kraju powala, to śpiew!!!… świetny chór, elegancko ubrani wszyscy, instrumenty-gitary, klawisze, bębny… co tylko chcecie. Wszystkie pieśni wyśpiewane fantastycznie, okrzyki, tańczenie, klaskanie, wstawanie w ławkach, bujanie się na boki, no wszystko… cały pakiet Procesja z darami do ołtarza, też wytańczone to wszystko ;)… robi wrażenie … kurcze, szkoda że u nas tak nie ma… Jedna Zambijska siostra wytłumaczyła mi, że dlatego tak jest u nich na mszy św., ponieważ taka jest ich kultura. Oni jak się cieszą, lub coś chcą uczcić to po prostu śpiewają i tańczą… To jest ich sposób uwielbienia … Trzeba się szanować nawzajem. Oni i my to zupełnie różne światy, ale nadal jesteśmy w stanie się porozumieć i to jest najfajniejsze w tym wszystkim… Siostra z Bronią już dawno wyszły, a ja siedziałęm do końca aż nie skończyli śpiewać… przez moment nawet odniosłem wrażenie, że specjalnie dla mnie śpiewają;) jako VISITORA 😛 tu w Zambii jest taki zwyczaj, że ksiądz pod koniec mszy św. zawsze wita „gości” czyli osoby z zewnątrz zawsze trzeba wtedy wstać, a cały kościół wita przybyszów gromkimi oklasakmi ;)… tym razem wstaliśmy tylko Broni i ja :P… No cóż, zachwycony jestem 😀
Potem pojechaliśmy odwiedzić polskich księży Jezuitów tu w Lusace. Najpierw pojechaliśmy do ks.Tadeusza Świderskiego, znanej postaci tutaj w Zambii ;). Wypiliśmy po pysznej herbatce z szałwii, trawy cytrynowej i czegoś tam jeszcze :P… Ksiądz opowiadał o tym jak próbują teraz Zambijczyków zmotywować i zaangażować do pomocy biedniejszym od siebie, choćby w formie stypendiów na naukę dla dzieci… Ma już pierwsze sukcesy na tym polu Warto wiedzieć takie rzeczy… opowiadał o pracy z chorymi, o tym jak i co wybudowali tutaj i jakie plany na przyszłość… Można by słuchać bez końca ;)… dostałem od niego maila, więc jak wrócę do Polski, to obiecałem, że napiszę;)… potem odwiedziliśmy o. Klausa. Przemiły, starszy już ksiądz również Polak-Jezuita. Ucieszył sięjak nas zobaczył i nie chciał nas w ogóle wypuścić ;)… ostatecznie zostawiliśmy mu Bronię;) Obiecał, że ją nakarmi, a potem odwiezie na lotnisko … Przemiły człowiek… Pożegnaliśmy się więc z Bronią oraz o.Klausem i pojechaliśmy w drogę powrotną do Mpanshya…
Śmieję się, że jechałem na bombie wieźliśmy do szpitala kilka baniaków pełnych ropy do generatora prądu i do tego kilka innych zakupionych rzeczy. Zawsze jak jest wyjazd do Lusaki to siostra robi zapasy… inaczej by się to nie opłacało… jedzie się ok. 2h w jedną stronę…
Rozmawiałem z s.Sabiną o ropie. Spędza jej to sen z powiek, bo zapas ropy zawsze musi być ze względu na wszystko… Konwent, szpital, szkołę, Arkę, młyn, samochody, które w razie nagłego wypadku muszą jechać w trasę… dużo tego… Poprosiłem s.Sabinę i siedliśmy z kartką żeby policzyć jakie są koszty paliwa na rok. Ogromne!… Wrócę, to opowiem. Siostry są świetne dobrze się czuję w ich towarzystwie. S.Valeria ciągle się ze mnie nabija ;P … zupełnie nie wiem dlaczego :D…
Był u nas na kolacji ostatnio ks.Michał. Rozmawialiśmy między innymi o huraganie, który był ostatnio. Ksiądz powiedział, że podobno najstarsi mieszkańcy wioski nigdy czegoś takiego tu nie przeżyli. Zastanawialiśmy się nad przyczynami. Ksiądz powiedział że jego zdaniem bardzo do tego przyczyniają się ludzie, którzy wycinają drzewa na ogromną skalę (przerabiają je potem na chako), dlatego jest też coraz gorzej z deszczem i pojawiają się trąby powietrzne, jak ta z Mpanshya, bo nie ma ich co zatrzymać (drzewa) i mają się gdzie rozpędzić… Coś w tym jest co mówi, bo ja wcześniej miałem podobne przemyślenia na ten temat…
Lubię naszych misjonarzy… fajni ludzie. Twardzi. Mają tu bardzo ciężką pracę. Rodziny zostały daleko, daleko… a oni tu działają… Ludzie miejscowi bardzo ich za to szanują… na każdym kroku czy to idzie siostra, czy ksiądz zawsze się kłaniają, pozdrawiają, zamienią kilka słów…
Ks.Michał jest fanem futbolu 😉 tak samo jak s.Valeria… Hehehe… opowiadali jak pewnego razu oglądali jakiś finał, gdzie grała reprezentacja Zambii 😀 Ksiądz mówił, że siostry na zmianę to klęczały, skakały, wrzeszczały… mało telewizora nie rozwaliły :D… i Drogba, wtedy nie strzelił karnego i Zambia wygrała :D… o 2 w nocy podobno msza św., dziękczynna była 😛 szkoda że tego nie widziałem :P, ale musiała być jazda 😀