19.11.2012 – Powrót do Mpanshya…

Wracamy!!!

Pobudka o 4:00… Zważywszy na fakt, że zasnąłem na fotelu o 2, to nie pospałem wiele… Wczoraj byłem już pod koniec trochę zły, a telefon i jego awaria tylko mnie dobiły… chyba dzień kryzysowy miałem 😛 ale już jest OK, wyśpię się w autobusie… 7 godzin snu miedzy Livingston a Lusaką powinno mi zrekompensować dzisiejszą noc…

Autobus pełny, szału nie ma, bo jest bez klimy, w dodatku już dosyć podniszczony… walczę z oknem, bo zepsute i się nie domyka, a kierowca jedzie szybko i mi dmucha po szyi… jeszcze tego by brakowało coby mnie przewiało… nie ma głupich! Zaraz wpakuję tam firankę i zatkam dziada…:D

Tiaaaaa… I już po spaniu! Autobus się zepsuł… urwał się pasek klinowy… zajefajnie, teraz siedzimy na zewnątrz pod palmą i czekamy aż się naprawi 😛 sam :D… a miałem sobie pospać… Gorąco jak pieron, dobrze, że słońce jest za chmurami, to przynajmniej tak nie pali… Bronia uratowała nam życie, bo kupiła przed wyjazdem zapas butelek z wodą… bez tego była by lipa…

awaria autobusu

Klement nas zaskoczył!… Jedziemy już do Lusaki innym autobusem! Załatwił że nas zabrali, a on został przy zepsutym… Dobry chłop, Bronia mówi, że wyjątkowy jak na Zambijczyka… już się z nim nie zobaczymy. My z Lusaki jedziemy prosto do Mpanshya, a on od swojej wioski… wow… znowu przygody…

Lusaka… Na dworcu milion taksówkarzy… wygrał ten co nas zawiezie do Manda Hill za 25000KWA (stawkę ZAWSZE ustalajcie zanim wsiądziecie do samochodu!)… Tam na nas ma czekać s.Sabina;) Ponieważ byliśmy strasznie głodni, poszliśmy do KFC Zambia 😛 …żołądek mi się chyba skurczył, bo nie zjadłem wszystkiego… zostawimy, może siostra będzie miała ochotę, albo kierowca 😉 tu się jedzenia nie wyrzuca jak coś zostanie… np. moje frytki dostał mały chłopiec, co siedział obok nas razem ze swoją mamą ;)… Spróbujcie coś takiego zrobić w Polsce :P… to od razu policje będą wzywać…

Mpanshya!!! Nareszcie! Po 12h podróży!!!… siostra Sabina odebrała mnie i Bronię z Lusaki i właśnie dojechaliśmy do domu…ufff wreszcie prysznic 😛 … Ugotowani, ale szczęśliwi, że już na miejscu… Jutro od rana idę robić foto zniszczeń po huraganie… s.Sabina pokazywała nam zdjęcia w samochodzie… Ostry wycisk tu dostali jak nas nie było, ale podobno dach już się robi… jutro zobaczę…